Powrót sprawny, bez przygód w towarzystwie burzy, która przemieszczała się równolegle do mojej drogi powrotnej, czyli krajowej 19ki. O dziwo, nawet częściowo miałem z wiatrem:D A ten przywilej mi się rzadko zdarza:p
W końcu przestało padać:D Akurat pogoda zrobiła się ładna na MK:) Pomimo ostrego mordowindu w drodze do Lublina, jakoś trasa szybko zleciała i w sumie takiej tragedii nie było. Ze dwa razy podczepiłem się pod TIRy i mnie troszkę podciągnęły. Po drodze przed podjazdem w Elizówce spotkałem jednego Bikera, który jak się później okazało, też był na Masie. Po dojeździe do Lublina jako, że miałem jeszcze sporo czasu do Masy pojechałem na Statoil po Powerade'a:)
Plan na dziś - pokręcić gdzieś blisko domu przed jazdami w Lublinie (na prawko kat.C). Patrze za okno pochmurno, ale sucho. Przed wyjazdem telefon kontrolny mamusi:p Ostrzegała, że u niej w Lublinie pada, ale pomyślałem, że może mi się uda i mnie nie złapie... no i się nie udało:p:p Od 7go kilometra deszczyk nie opuścił mnie aż do samego domu. Odziwo w połowie trasy miałem średnią 31,8km/h, a całą drogę powrotną miałem z mordowindem, także nawet troszki przyśpieszyłem (co rzadko mi się zdarza pod wiatr). Calutki mokry, ale bardzo zadowolony (zarówno ze średniej, jak i samego wyjazdu) cały i zdrowy wróciłem do domu. O mały włos, a pojechałbym do szpitala, a nie do domu, bo przy jakichś 45km/h postawiło mnie bokiem kiedy wjechałem w kompleksowo zreperowaną dziurę na drodze - sposób kompleksowej i profesjonalnej naprawy? zasypanie żwirem:/ Samopoczucie:****
Tak jak w tytule:p Chyba mnie ono dziś dopadło, ale jednak udało się je pokonać. Trasa krótka, aby trochę pokręcić. Nie wiem czy to przez pogode, czy przez zmęczenie samym oglądaniem dzisiejszego etapu Tour de France:p Pierwszy raz jechałem drogą z Jawidza do Niemiec i musze stwierdzić, że tragedii nie ma. Samopoczucie:**
Licencjat zdany!!!:D Może teraz znajdzie się trochę więcej czasu na bardziej regularne wypady:) Trasa znana, żar z nieba i porywisty mordowind do Kaznowa (troszkę mnie wymęczył:). W powrotnej drodze trafiłem na IDIOTĘ, który postanowił sobie wyprzedzic i wypadł mi na czołówe przy moich 50km/h :/ Niektórzy chyba muszą coś komuś zrobic, żeby uświadomic sobie pewne sprawy:/ Aż szkoda gadac i się denerwowac... Samopoczucie:***
Po południu wiatr powoli ucichał, więc postanowiłem ruszyc się z domu:) Szybkie przygotowanie i jestem na trasie. Plan początkowy zmienił się po jakichś 15 km, kiedy to spotkałem znajomego Pana Doktora, który wracał do Lubartowa. Szybka decyzja i zawracamy co by raźniej było jechac:) Po krótkiej rozmowie o niedzielnej imprezie dojeżdżamy do Lubartowa. On jedzie do domu, a ja jeszcze dalej pokręcic. Uderzam na Tarło, Chlewiska, Serniki i przez Łuckę do Lubartowa. Po drodze chwila przerwy na pogadauszki ze starą/nową znajomą:p Pogoda idealna - początkowo trochę wiało, a i słoneczko nie zawiodło:) Samopoczucie: ****
Zakupy!!!:D Taak pojechałem dziś do Lublina na zakupy:p Plan był taki, żeby kupić żele Isostara i do domu. Jednak plan uległ minimalnej zmianie:p Do żeli doszedł jeszcze pulsometr Sigma PC15, opony + dętki Hutchinson (w promocji w Decathlonie za 149.00zł) i izotonik Isostara:p I tak z 50zł zrobiło się ponad 400zł:p Czułem się normalnie jak w święta:p Powrót do domu, meczyk w TV (brawo Holandia!!!), założenie sprzętu i nadeszła pora na jego próbę:) Ogólnie świetna jazda, super pogoda no i ostatnie przetarcie przed niedzielnym XVII Lubartowskim Świętem Roweru. Mam nadzieje, że obędzie się bez przygód:p Samopoczucie: ****
Wyjazd wcześniej nieplanowany. Pomysł zrodził się na boisku do koszykówki, gdzie toczylem mały pojedynek z kolegą:p Pojedynek jakoś szybko się skończył, a że do zmroku bylo jeszcze trochę czaasu trzeba było skorzystać z dzisiejszej pieknej pogody:) W podróż udałem się z koleżanką Beatą (pozdrawiamy serdecznie Panią Beatę:D:), z którą od dawna próbowałem ustalić jakiś termin wspólnego wyjazdu:) Ustawka pod Zgodą, punkt 19.10 wyruszamy na małe kółko Lubartowskiego Święta Roweru (redakcja przypomina, że w najbliższą niedziele tj, 4 lipca kolejna już XVII edycja tej wspaniałej imprezy:). W Kozłówce krótka przerwa i spotkanie z pawiem:p Powrót przez Skrobów i rozstanie przy moście. Beata do domu, a ja jeszcze na traskę przez Chlewiska i Serniki również do domu:) Po drodze jeszcze jakiś idiota jadący chyba Oplem, postanowił pościgać się ze mną na moście i potem na zakręcie, czego omal nie przypłaciłem wywrotką, bo chyba sporadycznie używający mózgu owy idiota w tym aucie zajechał mi drogę:/ Samopoczucie: ****
7:30 rano... środek nocy:p Pobudka, szybkie spojrzenie na zegarek i znowu ide spać:p Po chwili jednak dochodzę do wniosku, że w jakimś celu ten rower nad jeziorko brałem:) Taaak odpoczywa się troszkę nad jeziorem ze znajomymi ze studiów przed egzaminem licencjackim – trochę się odpoczywa, a troszkę się uczy:p Różnie bywa z proporcjami:) Trasa początkowo fajna (droga z Włodawy do Chełma). Skręcam na Sobibór – kolega polecił – i po dojedzie do Stacji Sobibór ku mojemu zdziwieniu dowiaduje się od Strażnika Granicznego, że kolejne 3 km musze przejechać przez las, jeśli chce się dostać do Włodawy (a taki był plan). Powolutku, powolutku i jakoś szło. W pewnych momentach osiągałem zawrotną prędkość, która dochodziła do 24km/h :D Potem już z górki, jeśli nie brać pod uwagę wiatru…. Tak jak w tytule – wiatr 11/10:p W takich warunkach jeszcze nie jeździłem:p Co w ciągu większości drogi przeszkadzało, pod koniec obróciło się na moją korzyść :D Od Włodawy do Okuninki z licznika nie schodziło 35km/h, a i ponad 50km/h przez dłuższy czas gościło na liczniku. Także koniec naprawdę udany i pozytywny:) Samopoczucie: ***
Początkowo stała trasa na Witulin, jednak w Jagodnicy postanowiłem coś zmienić i jak się okazało dobrze zrobiłem, bo poznałem kolejną fajną traskę:) Między Jagodnicą, a Worgulami 100% masełko:D Widać, że niedawmo kładziony asfalt. Potem bez szału, ale tragedii nie było (oprócz jednego 30m odcinka). Przeskoczyłem krajową 2ke i poleciałem na Porosiuki z nadziją, że jakoś dojade do Białej. Tak się jednak nie stało. Po drodze zapytałem pewnego Pana, który spawał (nie to nie był student:p) o możliwość zrobienia jakiegoś kółeczka i dojazd do Białej, ale stwierdził, że jest taka opcja, ale tylko polną drogą. Także w tył zwrot i jedziemy:) Pogoda znowu nie zawiodła (co widać na zdjęciach).
Witam, jestem Krzysiek. Na szosie zacząłem śmigać dwa lata temu (2008 przyp. red.;) , czyli dosyć późno, ale lepiej późno niż wcale. Zaliczam się do grona "samotnych jeźdźców", czyli jeżdżę sam, bo nie mam z kim:p Jeżdżę wyłącznie dla przyjemności:)
Moje kolarskie (a od pewnego czasu poniekąd życiowe) motto to: "Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem" (Marco Pantani)
Jakby ktoś miał ochotę pojeździć proszę pisać gg 3494333 :)