Kolejny wyjazd z Panem Doktorem. Wolno, ale przyjemnie. Pogoda przeciętna - rano słoneczko, potem szaro i wietrznie. W Ostrowie Lubelskim chwila przerwy i dalej w drogę powrotną. Spotkaliśmy brata rowerzyste, ale odpadł na podjeździe. Jak zwykle świetne rozpoczęcie dnia:)
Trasa jak na mapie (z małą zmianą) - jazda w przeciwnym kierunku (Filrej pierwszy itd.). Ustawka o 8.00 niebo zachmurzone postraszyło troszkę deszczykiem, ale szybko się uspokoiło. Tak jak już pisałem jazda z kimś jakoś sprawia więcej radości. Troszkę wolno jak dla mnie, ale coś za coś. Jeszcze się kiedyś wyszaleje:) Po jeździe, do Lublina po jakieś części (jakieś, bo jadąc tam nie miałem pojęcia co chce kupić:p). Okazało się, że kupiłem tylko koszyk na bidon BBB, a za tydzień będzie drugi. Podsumowując - świetne rozpoczęcie dnia. Jeśli pogoda dopisze jutro powtórka na innej trasie.
Krótki wyjazd planowany po zajęciach, choć pewnych zdarzeń nie planowaliśmy, ale wszystko po kolei:) Po zajęciach z kick-boxing'u ustawka pod uczelnią. Jedzie Emilka (ta sama co ostatnio, co bardzo cieszy:D), Piotrek - jej kolega ze stancji i ja. Chwila pertraktacji nad celem podróży i ruszamy na bialskie lotnisko wojskowe. Śmigamy przez miasto, krótki odcinek przez las koło schroniska dla zwierząt i cel osiągnięty:D Pierwszy raz w życiu byłem na naszym lotnisku i musze przyznać robi wrażenie. Szkoda tylko, że niektórzy chyba trenują tam masowe rozbijanie butelek (jesli już to mam nadzieje, że o głowę), bo gdzie nie spojrzeć szkło na asfalcie. Dojazd bocznym pasem i wjazd na główny. Po dojechaniu do końca pomysł, żeby odwiedzić strzelnicę dla samolotów i tu zaczynają się przygody:p Już z daleka zobaczyliśmy resztki po wielkich tarczach, a potem usłyszeliśmy głośne pssss.... taaa coś czego dawno nie doświadczyłem:p Moja najukochańsza i najwierniejsza oponka wraz z dętką zostały spenetrowane przez nieczuły kawał metalu:p A mama mówiła, żebym się zabezpieczał (w drugą dętkę oczywiście:D) Po krótkim marszu zdecydowaliśmy, że wartoby było jeszcze dzisiaj wrócić na stancję więc wsiadłem na rower Emilki i stałem się kierownikiem i kierwocą rikszy za razem:p Emka raczyła się bezwysiłkową jazdą, a ja robiłem za osła pociągowego:p Piotrek tym czasem zaopiekował się moim kulawym Rumakiem:) W takim układzie dojechaliśmy do drogi 812, gdzie po chwili pojawił się mój wspaniały imiennik Krzycho zwany też Kiksem ze swoim golfikiem:) Zapakowalismy rowerek na tył i na stancję wracałem już ulgowo bez wysiłku:p Pomimo problemów wyjazd bardzo udany i przyjemny:)
Bialskie wojskowe lotnisko i moi towarzysze (przyszlej niedoli:)
Plan początkowy Lubartów - Garbów, jednak bardzo szybko poszedł w niepamięć. Powód? Bardzo prosty - spotkałem brata kolarza, po krótkiej rozmowie zaproponował mi inną trasę i przystałem na tą propozycje:) Wkońcu udało się z kimś pojeździć. Wrażenia? Bardzo pozytywne - zdecydowanie lepiej jeździ się z kimś, szybciej mija czas i jest mniej kryzysów. Na jutro jeśli pogoda pozwoli już zaplanowana ustawka:)
Coraz bardziej zaczynam nie lubić mojej uczelni za to, że nie mam czasu na to co kocham. Dziś sie udało:) Krótko, ale nowa trasa - Lubartów - Łucka - Ostrów Lubelski - Tarło - Lubartów, całkiem niezła pogoda i super jazda. Wiaterek troszkę przeszkadzał, zwłaszcza w drodze powrotnej bo przeszedł w ostry mordowind. W mieście załapałem się jeszcze na koncert Orkiestry Powiatowej Straży Pożarnej:p Na trasie spotkałem kilku braci rowerzystów.
Witam, jestem Krzysiek. Na szosie zacząłem śmigać dwa lata temu (2008 przyp. red.;) , czyli dosyć późno, ale lepiej późno niż wcale. Zaliczam się do grona "samotnych jeźdźców", czyli jeżdżę sam, bo nie mam z kim:p Jeżdżę wyłącznie dla przyjemności:)
Moje kolarskie (a od pewnego czasu poniekąd życiowe) motto to: "Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem" (Marco Pantani)
Jakby ktoś miał ochotę pojeździć proszę pisać gg 3494333 :)