Cel: HRavg <135ud/min. Spokojna jazda po wczorajszej grze w kosza, przy okazji której ucierpiały trochę nogi i lewe ramie:p Obolały postanowiłem jednak gdzieś tyłek ruszyć. Założyłem sobie cel i w pełni go zrealizowałem:) Super pogoda - piękne słońce, bezchmurne niebo i troszkę dokuczający południowo-zachodni wiatr. HR time: <130 1:43:43h 130-160 0:06:37h >160 0:00:00h
Wycieczka o charakterze treningu, czyli coś nowego, bo cokolwiek zaplanowanego:p Do Firleja troszkę szybciej (AVS 31km/h i HR avg 150). Do Kamionki przez ciemno planowałem troszkę zwolnić, żeby tętno utrzymywało się na poziomie 130-140 ud/min. przy czym średnia trzymała się około 26km/h. Od Kamionki do Lubartowa znowu szybciej - tętno powyżej 160 cały czas i średnia nie spadła poniżej 30,7km/h. W międzyczasie banan:D HR time: <130 0:24:03h 130-160 0:38:22 >160 0:21:35
Pierwsza jazda po tygodniowej przerwie i ostrym piciu na sobotnim weselu:p Alkohol wydaliłem z organizmu i trzeba było ruszyć tyłek, zwłaszcza, że taka piękna pogoda za oknem:) Stara, krótka trasa. Samopoczucie: 8/10 Pogoda: 9/10 Zmęczenie: 4/10
Zaplanowana wycieczka po wcześniejszym umówieniu się z kolegą Pawłem (redakcja pozdrawia P.Pawła:D) na spotkanie w Nałęczowie. Wyjazd 8:04. Pogoda fajna - nie za zimno, bez wiatru, ale też bez słońca. Lekka mżawka po drodze. Małe problemy z rowerem przed samym Nałęczowem. Od krajowej 12/17 jest fajny zjazd w samym Nałęczowie więc postanowiłem podjechać sobie i zjechać jeszcze raz:p Po szybkim zjeździe spotkanie z kumplem przy stawie w uzdrowisku. Herbatka, rozmowa i decyzja, żeby odeskortować go do Puław:D W drodze postanowiliśmy zajechać do Kazimierza Dolnego. Kilka fotek na rynku, bułka z kapustą zjedzona na wałach i jedziem dalej. W Bochotnicy odbijamy na Puławy i skręcamy na ścieżkę rowerową przy wałach, żeby spokojnie pogadać. W Puławach odwiedzamy brata Pawła - Łukasza. Banan, Lion i Cola i ruszam do domu. Niestety już sam. Jechało się zdecydowanie ciężej. Czas się dłużył, ale jakoś szło do przodu. Zjazd z Garbowie na Starościn i kolejny banan. Ostatni postój w Samoklęskach na Colę i długa do domu. Ostatnie 10km troszkę przyspieszyłem. Ogólnie bardzo udany wyjazd. W trakcie 2 finisze po płaskim, 1 pod górę i szybszy zjazd. Samopoczucie: 8/10 Pogoda: 10/10 (praktycznie zerowy wiatr i w drodze powrotnej wyszło słoneczko, a mżawka super orzeźwiała) Zmęczenie: 8/10
Rano budzi mnie słoneczko:D Nareszcie:D:D Drzewa uginały się od wiatru co nie wróżyło nic dobrego na ten wyjazd, ale jak się okazało nie było tak tragicznie. Do Jawidza ostry wiatr w twarz, potem już w plecy, albo boczny, ale bardziej z tylu niż z przodu. W Sernikach do sklepu po banana:p Powrót przez miasto, gdzie spotkałem kolegę, który mnie nie poznał (mam nadzieję, że będę bogaty:p) chyba przez mój strój:p Podczas wyjazdu dwa finisze. Samopoczucie: 7/10 Pogoda: 5/10 Zmęczenie: 4/10
Wyjazd zaplanowany już dużo wcześniej. Oczywiście pojechałem tam tylko pokibicować, a nie startować. Choć nie powiem, ciągnie mnie do spróbowania jakiegoś XC. Bardzo fajna impreza, tylko szkoda, że pogoda odstraszyła widzów, bo było ich bardzo mało. Ekstra miejsce ktoś wymyślił do takiej imprezy - stok koło Globusu. Wieczorem zapowiadała się niezła atrakcja - zjazd równoległy przy sztucznym oświetleniu, ale niestety nie zostałem, bo chciałem zobaczyć jak poradzi sobie drużyna piłkarska z mojego miast - Lewart Lubartów. No i chłopaki nieźle zagrali - wygrali 1:0 z jednym z czterech pretendentów do awansu. Przez całą drogę padało, także troszkę zmokłem:p Dzisiaj bez wypadku:p Samopoczucie: 6/10 Pogoda: 3/10 Zmęczenie: 6/10
Wycieczka po wczorajszej imprezie:p Rano głowa trochę bolała, ale jakoś przeszło w miarę szybko. Rzut oka za okno - super pogoda (w końcu przestało wiać!!!:D i padać:p). Postanowiłem śmignąć dziś nową traską (wracałem ostatnio z Puław częścią tej drogi i jakoś mnie naszło, żeby zawitać tam rowerem). Albo tydzień bez jazdy, albo impreza poskutkowały strasznie wysokim tętnem:/ Jechało się świetnie, więc nie wiem czemu tak mi serducho waliło. Asfalt w 60% masło, reszta całkiem całkiem z wyjątkiem jakichś 4 kilometrów zaraz za zjazdem z krajowej 12/17 na Niemce. W drodze z Krasienina przed Samoklęskami mój kolejny wypadek:/ Z daleka zobaczyłem jakąś grupę, która później okazała się być pielgrzymką. Na liczniku miałem około 35km/h, ale widząc, że Pan Porządkowy (taki co macha chorągiewkami, kto był na pielgrzymce ten wie:p), śmiało puszcza samochody zza grupy zacząłem zwalniać. Niestety zbyt późno, bo na czołówkę wyskoczył mi bus. Ostre hamowanie, w ostatniej chwili próba ucieczki na pobocze i niestety wielkie BUM:p Znowu:p Zahaczyłem o jego lusterko (wypadło z oprawki) i runąłem na trawkę. Za chwilkę leci do mnie zakonnica z drugą Panią:p Wstałem sprawdziłem czy wszystko mam na miejscu i czy rower cały, pogadałem z kierowcą i pojechałem dalej. W Samoklęskach przystanek na Colę i powrót do Lubartowa. Po drodze spotkałem kilku kolarzy w okolicach Krasienina (pewnie wymiatacze z Lublina). Samopoczucie: 8/10 Pogoda: 8.5/10 Zmęczenie: 6/10
Witam, jestem Krzysiek. Na szosie zacząłem śmigać dwa lata temu (2008 przyp. red.;) , czyli dosyć późno, ale lepiej późno niż wcale. Zaliczam się do grona "samotnych jeźdźców", czyli jeżdżę sam, bo nie mam z kim:p Jeżdżę wyłącznie dla przyjemności:)
Moje kolarskie (a od pewnego czasu poniekąd życiowe) motto to: "Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem" (Marco Pantani)
Jakby ktoś miał ochotę pojeździć proszę pisać gg 3494333 :)