Nie ma to jak dobra motywacja:) Ale zacznijmy od początku. Plan minimum - 50km, plan maksimum - 100km, ani jeden, ani drugi nie zrealizowany:p Powód prosty - śnieżyca, która złapała mnie za Firlejem. Pogoda ekstra - brak wiatru, chwilowe słońce i -2 stopnie. Dzisiaj jakoś zdecydowanie lżej mi się kręciło (chociaż serducho, jak na razie wali jak oszalałe). W połowie drogi z Firleja do Kocka decyzja o zawróceniu...niestety. W Firleju spotkanie z Najdroższą memu sercu Kobietą, która jechała z Białej Podlaskiej do Lublina. Myśl o tym, że spotkamy się na trasie +100 do siły:p Cała droga powrotna na całkiem przyzwoitym gazie - przecież w domu czeka na mnie najpiękniejsza z pięknych:D Taaak...dojechałem do domu i okazało się, że nie zajechała do mnie tylko od razu pognała do Lublina:p
Pierwszy wyjazd w tym roku...i pierwsza dość słaba decyzja, by najpierw pojechać z wiatrem, a wracać z mordowindem:p Taaak:p Wymęczył:p Cała reszta super. Początkowo małe problemy z nowym licznikiem, a potem czysta przyjemność z jazdy:) Po tętnie widać, że zima nie była zbyt ambitnie przepracowana:p Trzeba się ostro brać do roboty jeśli poważnie chcę zacząć myśleć o jakichś maratonach w tym roku (a pierwszy już w kwietniu w Trzebnicy).
Witam, jestem Krzysiek. Na szosie zacząłem śmigać dwa lata temu (2008 przyp. red.;) , czyli dosyć późno, ale lepiej późno niż wcale. Zaliczam się do grona "samotnych jeźdźców", czyli jeżdżę sam, bo nie mam z kim:p Jeżdżę wyłącznie dla przyjemności:)
Moje kolarskie (a od pewnego czasu poniekąd życiowe) motto to: "Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem" (Marco Pantani)
Jakby ktoś miał ochotę pojeździć proszę pisać gg 3494333 :)