Pobódka 6 rano i pierwsza myśl - nigdzie nie jadę:p Za chwilę już na nogagach. Szybie śniadanie i tata wiezie mnie do Lublina. Właśnie z Lublina ruszała nasza wycieczka organizowana przez kolegów z Rowerowego Lublina - zobaczyłem temat na forum i postanowiłem pojechać z nimi. Temat był w dziale turystyczno-rekreacyjnym więc nie nastawiałem się na wielką średnią i ostry wycisk. Wyruszamy 8:15 i już po kilku minutach odpada jeden z kolegów:( Chyba troszkę za duże tempo na początku narzuciliśmy:/ Od Starościna do Piask mieliśmy wiatr w plecy, co było widać na liczniku – 31-32km/h. W Piaskach szama:D Pyszne flaczki i drugie:) Zapchani jedziemy dalej. Na 91 kilometrze zachciało mi się turlać po asfalcie:p Jechałem ostatni, a kolega przede mną ostro zahamował. Nie zdążyłem go minąć i zrobiłem wielkie BUM! Troszkę się poobijałem tym razem:/ Rower też ucierpiał – rozerwana owijka. No i największym poszkodowanym został jeden z bananów, które wiozłem w tylnej kieszonce:p Chwila odpoczynku i śmigamy dalej. Od Piask wiatr ciągle w twarz, piekielny wiatr:p Jeden z kolegów przez całą podróż borykał się z bólem kolana i musieliśmy troszkę wolniej jechać i niekiedy mu pomagać. Raz było już bardzo blisko żeby zrezygnował, ale wybiliśmy mu ten pomysł z głowy i dał radę:)
Kolejna 200ka zaliczona, a był to jeden z punktów przed zakończeniem sierpnia:) Bardzo fajnie jechał się w grupce, gdzie można było z kimś pogadać, pożartować, ale i wiedzieć, że ktoś pomoże w trudnych chwilach. Tempo turystyczne, ale coś za coś:) Powrót już w nocy – a ja baran nie zabrałem lampek:p Także wielkie dzięki dla 4 chłopa z którymi przyszło mi jeździć:) Pozdrawiam. Samopoczucie: 10/10 Pogoda: 1/10 (dałobym zero przez ten wiatr, ale było słonecznie i tylko raz złapał nas krótki deszczyk:) Zmęczenie: 7/10
Na ten dzień czekałem naprawdę dlugo:) I oto w końcu przyszedł XVII Lubartowskie Święto Roweru. Piękna pogoda, dobre nastawienie i oddany głos na kandydata na prezydenta:p Wyjazd 7.15, a 7.25 jestem na miejscu. Ubranie się, złożenie roweru, przygotowanie bidonów i już 7.40 czekam w kolejce na zapisy. Wszystko poszło szybko i sprawnie, więc ruszam na trasę. Po przejechaniu 300 metrów miłe zaskoczenie – po krótkiej rozmowie z innym kolażem okazało się, że trochę razem pojedziemy. Z trochę zrobiło się 85 km. Potem ja skoczyłem na małe kółko (17km) i znowu śmignęliśmy razem na duże (34km). Kolejne okrążenia przemierzałem już sam. W między czasie chyba na jakimś 70km koledze zdarzył się wypadek – przeleciał przez kierownice, ale tak się dzieje kiedy wyjmuje się telefon i naciska się przedni hamulec:p Na szczęście nic mu się nie stało, a wyglądało na coś naprawdę poważnego:/ Później było już spokojniej. Ogólnie impreza świetnie zorganizowana jak co roku. Plan na ten rok to 221km, ale że troszkę zwalniałem żeby poczekać na kolegę pod koniec zabrakło mi czasu na ostatnią rundkę. Mocno się tym nie przejmuje, bo i tak to jest całkiem niezły wynik, a i pojeździłem sobie z kimś:) Ludu było dokładjnie 7135. choć oficjalne dane dopiero w następnym tygodniu. Wynik identyczny jak w tamtym roku z małą różnicą jeśli chodzi o średnią. Przy okazji imprezy pogadałem sobie troszkę z prawdziwymi kolarzami (a nie takimi jak ja:p:p:p). W tym roku padł też nowy rekord – jakiś kolo wykręcił 289km w czasie tych 10h. Ładnie:) Teraz kilka dni odpoczynku od roweru, bo nogi troszkę bolą – zwłaszcza lewe kolano:/ Coś ewidentnie jest z nim nie tak jak powinno być… Więcej zdjęć i szczegółów z samej imprezy wkrótce…
Jak się okazuje udało mi się być jedną z 8 osób, które przejechały po 204 km, a przed nami było zaledwie 10 osób, które zrobiły więcej kilometrów - także całkiem, całkiem:D.
Łącznie zostało przejechanych 11 532 okrążeń (liczonych po 17km), czyli 196044 km (praktycznie 5 razy okrążyliśmy ziemię:p)!!!:D Samopoczucie: *****
Mój, mój, mój... :D
Start/meta.
Słaba jakość niestety (kadr z filmu)
Przejazd przez miasto po zakończeniu imprezy.
Mała trasa (17km)
Duża trasa (34km)
Piosenka na dziś (związana z prawie osiągnięciem celu):
Tak, tak udało się:D Trasa: Biała Podlaska - Międzyrzec Podlaski - Siedlce - Międzyrzec Podlaski - Biała Podlaska - Terespol - Biała Podlaska. Pierwsze 65 km do Siedlec tragedia - silny wiatr w twarz, ale potem było coraz lepiej. Wiele kryzysów nie było, no może ze 2 większe i w drodze powrotnej z Terespola przed samą Białą odcięło mi prąd, ale jakoś dałem rade. Plan w pełni zrealizowany bez problemów - nie licząc idioty, który prawie mnie potrącił na samym początku wycieczki. Na trasie spotkałem może ze 3 rowerzystów. Szkoda tylko, że nie było z kim pojechać, bo samemu czasem trochę nudno. Prowiant: czekolada truskawkowa, 3 żele energetyczne Isostar'a, 8 krówek, hot dog na Orlenie, 2 Red Bull'e i coś koło 8 bidonów wody, tyle mi poszło. A i prosze nie krzyczeć za do niczego nie pasującą czerwoną torbę:p Droga krajowa nr.2 Wjazd do Siedlec. Przejście graniczne w Terespolu. Zachód Słońca nad bialską obwodnicą.
Także chyba trzeba będzie pomyśleć teraz o pierwszej 300ce:D:p Jak ktoś chętny to pisać:p
Coroczna impreza, która gromadzi około 4000 osób. W tym roku było 4901 uczestników. Jedna z największych takich imprez w Polsce, a może i w Europie. W tym roku pierwszy raz jeździłem na swoim rowerze na takiej imprezie. Wygrać nie wygrałem, ale o wygraną mi nie chodziło:) Były trzy trasy (17km, 34km, 34km ale z odcinkiem przez las). Ja wybrałem trasę najkrótszą, bo na niej właśnie moim zdaniem był najlepszy asfalt, a przecież rower nie jest niezniszczalny:) Wyszło mi 12 małych rund, choć planowałem tylko 10. Pogoda dopisała, rower sprawował się świetnie i atmosfera całej imprezy była na prawdę wyśmienita. Dzięki temu świętu ustanowiłem swoją życiówkę, dla niektórych pewnie to całe nic, ale dla mnie taki dystans to duże osiągnięcie:) Zwłaszcza, że w ogólnej klasyfikacji osiągnąłem 14 rezultat:D:D:D A oto oficjalne podsumowanie imprezy http://www.mktr-relaks.com/kronika/2009/sr.php Zapraszam wszystkich już za rok:)
Witam, jestem Krzysiek. Na szosie zacząłem śmigać dwa lata temu (2008 przyp. red.;) , czyli dosyć późno, ale lepiej późno niż wcale. Zaliczam się do grona "samotnych jeźdźców", czyli jeżdżę sam, bo nie mam z kim:p Jeżdżę wyłącznie dla przyjemności:)
Moje kolarskie (a od pewnego czasu poniekąd życiowe) motto to: "Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem" (Marco Pantani)
Jakby ktoś miał ochotę pojeździć proszę pisać gg 3494333 :)