Pierwszy wyścig w życiu:)

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Inne > 50km
Już dobre kilka godzin minęło od imprezy, a ja nadal pod wielkim wrażeniem:p Pełna nazwa imprezy: II Maraton po Ziemi Parczewskiej - III edycja Grand Prix Lubelszczyzny - 22.08.2010. Wszystkiemu winny jest Rowerowy Parczew (organizatorzy:). Tak jak w tytule pierwszy wyścig w moim życiu, który zaliczam do nadzwyczaj udanych, ale o tym dalej. Przygotowania rozpoczęły się już wczoraj - szukałem w necie jakichś informacji dotyczących zasad w peletonie:p Tylko proszę się głośno nie śmiać, no!:p Kilka przydatnych informacji znalazłem:) Wyjazd o 10.45 po drodze jeszcze do Pana Doktora i do znajomych (głownie jego) do Parczewa. Po przyjeździe przygotowanie sprzętu i wyjazd na linię startu (już wcześniej zostałem zapisany nr.197). Atmosfera piknikowo-rekreacyjna:p Szybki rzut oka na sprzęt rywali....WOW:D Jak się okazało należał on do grupy Masters, która jechała przed nami czasówkę, a po nas identyczny dystans jak i my. Plan był prosty, początek spokojnie, nie dać ponieść się emocjom, bo już wcześniej mówili, że od samego startu będą rwać peleton. Dalsza część wyjdzie w praniu:) Start na spokojnie, przejazd przez Parczew pod eskortą Policji. Wyjazd z Parczewa i jaaaazda::D Po 5km zostałem z drugą grupą:p Po kilku atakach peleton rozleciał się na 3 grupy - 2 pierwsze większe i jedna mniejsza. Cały czas jechałem skupiony. Dużo obserwowałem. Po pewnym czasie kręcenia przychodzi czas na moją zmianę i o dziwo z licznika nie schodzi 37 - 38 km/h. Szok:p Nie wiem czy to za sprawą adrenaliny, ale kręciło mi się bez wysiłku. W między czasie przyjacielskie rozmowy z towarzyszami niedoli:) W połowie dystansu sprawdzam średnią...35.1km/h kosmos:p Druga część trasy nie idzie już tak łatwo. Bardzo silny boczny wiatr zmusza do zwolnienia. W międzyczasie łapiemy początkowo dwóch, a potem jeszcze jednego kolarza, który został. Ostatnie 20km z ostrym wiatrem w twarz. Średnia drastycznie spada i nie ma komu prowadzić. No więc jako, że świerzak byłem, to i skoczyłem poprowadzić:p Nie szło już tak lekko jak w poprzednich kilku razach, gdzie 37km/h nie było problemem. Powolutku, powolutku zbliżaliśmy się do Parczewa (od strony Wisznic), gdzie czekał na nas pilot w postaci Pana Policjanta na motorze:) Grzecznie zatrzymał ruch na skrzyżowaniu ze światłami i...poczułem się jak w TV:p Pierwsze czarowanie, przyspieszanie, próby ucieczki i finiszu. Na dobre kilkaset metrów przed metą byłem ostatni. Kolarz przede mną zaczął się przesuwać, więc poszedłem za nim. Szybka zmiana lokaty na 4. Po następnych kilku sekundach zorientowałem się, że jeden z grupy (Kolega w takiej samej koszulce jak i ja, o którym mi wcześniej opowiadano, że jest dobry) powoli przyspiesza, za wiele nie myśląc - chodu za nim:p Chwilkę pojechałem mu na kole i pomyślałem: "teraz , albo nigdy". No i poszedł ogień. Z boku słyszałem oklaski i okrzyki, ale myślałem tylko o tym, żeby szybciej pedałować. Na kilkanaście metrów przed metą kontrolne spojrzenie do tyłu czy jest bezpiecznie i wpadam na metę, uradowany, rozradowany, szczęśliwy itd. itd.:p Hehe możecie się śmiać, ale dla mnie to coś:D:p Fajne emocje, prawię jak w jakimś wielkim Tourze:p Ostatecznie zająłem 9 miejsce na 22 uczestników. Jestem z siebie bardzo zadowolony - zwłaszcza z finiszu. Moim pozostałym Kolegom w liczbie 7, jeszcze raz dziękuje za wspaniałą jazdę:)
Samopoczucie: 10/10
Pogoda: 7/10
Zmęczenie: 8/10

?128250181250239

Piosenka na dziś:

:D

.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wskie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]